Plener ślubny – sesja w Majątku Howieny

Tym razem pokażę Wam plener ślubny w sielskim wydaniu, na który zdecydowali się Monika i Julek.

Sesja w Majątku Howieny odbyła się jesienią, dwa dni po ślubie pary. Trochę przeszkadzała nam pogoda, ale przecież to jeszcze nie powód, by nie zrobić pięknych zdjęć, prawda? Jak zawsze, ocenę zostawiam Wam.

Jakie możliwości na plener ślubny daje Majątek Howieny?

Nie skłamię, jeśli powiem, że spektakularne. Majątek Howieny to imponująca, wiejska przestrzeń. Jest utrzymana w rustykalnym, sielankowym stylu i pełna atrakcji. Tu zabytkowa, drewniana chata, zaraz dalej piękny dwórek, obok malownicza łąka pełna kwiatów, stary wiatrak, drzewa… Każdy zakątek jest bardziej urokliwy niż poprzedni. Po Majątku można chodzić bez końca, wynajdywać coraz to lepsze zaułki na zdjęcia, wpadać na coraz ciekawsze pomysły. To miejsce, gdzie wyobraźnia fotografa pracuje na pełnych obrotach!

Sesja w Majątku Howieny standardowo jest płatna — lokal pobiera opłatę w wysokości 500 zł. Jednak dla par, które organizują tam wesele, otrzymują taką możliwość w prezencie.

Plener ślubny przy trudnej pogodzie — czy to ma sens?

Sesja w plenerze kojarzy się raczej z przyjemną atmosferą w ciepły, bezchmurny dzień. Czy plenery ślubne mają rację bytu przy mniej sprzyjającej aurze?

Moim zdaniem nie ma złej pogody na sesję w plenerze — o ile nie wieje tak, że może porwać zakochanych w siną dal. Podczas spotkania z Moniką i Julkiem, które miało miejsce w październiku, temperatura wahała się od 4 do 9°C. Jeszcze chwilę przed naszym przyjazdem był przymrozek. Wiatr dawał się we znaki, beztrosko plątając welon i kosmyki włosów Moniki. Mimo to, a nawet dzięki temu, zdjęcia z tej sesji ślubnej są naprawdę wyjątkowe.

Duży wpływ na przebieg pracy ma to, że przy bardziej wymagających warunkach przyjeżdżam z pomocniczką — moją żoną Agnieszką. Podczas gdy ja robię zdjęcia, ona czuwa nad fryzurą i welonem Panny Młodej, dba o oświetlenie, poprawia to, co wiatr usiłuje ustawić nam po swojemu. Mogę skupić się na fotografowaniu, bo wiem, że wszystko, co widze w kadrze, jest dopracowane na tip-top. To nieoceniona pomoc, dzięki której plenery ślubne idą sprawnie, a zdjęcia wychodzą takie, jak sami widzicie. Czyli zdecydowanie niebrzydkie.

Monika i Julek to para, z którą spotykałem się często. Tutaj  możecie zobaczyć ich sesję zakochanych w Pałacu Lubomirskich, a tutaj  zimową sesję narzeczeńską na siarczystym mrozie.

Zazwyczaj para, dla której organizowałem sesję przed ślubem, decyduje się na moje usługi również podczas uroczystości oraz wesela. Zawsze się cieszę, że podoba im się mój styl i ufają mi na tyle, by powierzyć mi uwiecznienie najważniejszego dnia ich wspólnej drogi. Jeśli i Wy rozważacie ślubny plener w moim wykonaniu — śmiało, zapraszam do kontaktu!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *